Nadszedł nowy rok (dla mnie zawsze i niezmiennie zaczyna się on 1 września, choć może nie jest to najlepsza data na huczne świętowanie...). Można też postawić taką tezę, że nadeszła jesień. Na dworze siąpi deszcz, bez parasola i kaloszy niewiele można wskórać. Przez uchylone okno wkrada się ziąb, wilgoć i zapach palonych liści. Koc należy zamienić na kołdrę, a drinki z palemką na czerwone wino. Wbrew pozorom uwielbiam melancholijny, jesienny krajobraz (najlepiej oglądany zza szyby), długie spacery, przemarznięte stopy, zapach dojrzałych jabłek i mgliste poranki. Nie jest to takie znowu złe, skoro w domu pachnie chlebem i czeka na nas kot. Wciągam więc grube skarpety i nic mi nie jest straszne! No ale wracając do tego chleba...ma on coś w sobie takiego, co jednoczy (w końcu chlebem się łamiemy), co daje poczucie bezpieczeństwa, co krzepi i napawa optymizmem. Ten właśnie taki jest. I takim chlebem aż chce się dzielić np. z przyjaciółmi. No a ja się z Wami podzielę przepisem. Jest to wypiek nie wymagający ani zbyt wiele wysiłku, ani czasu. Tzw. pieczywo dla leniwych. Wbrew temu, że chleb jest zrobiony na drożdżach, długo pozostaje świeży.
CHLEB do podziału
(przepis na dwie blaszki - dużą i małą, czas - ok. 1 h 15 min)
1 kg mąki pszennej
1 litr ciepłej wody
8 dag drożdży
1/2 szklanki otrębów pszennych
1/2 szklanki płatków kukurydzianych
1/2 szklanki płatków owsianych
1/2 szklanki płatków jęczmiennych (ja nie miałam to nie dodałam)
1/4 szklanki siemienia lnianego
1/4 szklanki sezamu
1/4 szklanki słonecznika
1/4 szklanki czarnuszki
3 ząbki czosnku
3 płaskie łyżeczki soli
Drożdże rozpuścić w ciepłej wodzie, mąkę przesiać, dodać do wody z drożdżami, dodać resztę składników - jeśli czegoś nie mamy, lub nie lubimy, lub lubimy coś innego (np. pestki dyni) składniki można zastąpić, pominąć (a czegoś innego dodać trochę więcej), wiadomo - dowolność, jeśli chodzi o ziarno. W sumie płatków jęczmiennych nie zastąpiłam niczym innym i było git, więc też niekoniecznie z tym 'dodać czegoś więcej'. Ok, w każdym razie - wszystko razem wymieszać. Blaszki wysmarować olejem i posypać mąką. Jak ktoś lubi na dole w skórce chleba mieć coś smacznego, to polecam wysypać blaszkę np. słonecznikiem. Wylać do blaszek ciasto i włożyć do zimnego piekarnika nastawionego na 200 stopni. Piec około godziny, aż chleb się ładnie zarumieni. Sprawdzać patyczkiem, czy już gotowy. Gorące upieczone chleby wyjąć z blaszek i zajadać kromale!!!!!
Smacznego życzy J.!
śliczne jest to pierwsze zdjęcie :)
OdpowiedzUsuńDomowy chleb... Najlepiej ciepły, świeżutki. Z twarogiem albo dżemem, miodem... Smak dzieciństwa. :) Miło byłoby do niego wrócić.
OdpowiedzUsuńnajlepszy na świecie... jeny ile bym dała za taką kromkę
OdpowiedzUsuńDomowy chleb! Pycha!
OdpowiedzUsuńPyszny!
OdpowiedzUsuńDla mnie wrzesień to też początek...
W Waszym wieku tez zamieniałam "szklanke z parasolką" na czerwone wino. Teraz jesienią zamieniam czerwone wino na gin z tonikiem. Nie żebym się rozpiła, tylko z czasem ciało i dusza potrzebuje mocniejszych bodźców. No, chyba że taki chlebek (-: To wystarczy wino!
OdpowiedzUsuńE no, ginem z tonikiem też nie pogardzimy, a już domową naleweczką malinową na spirytusie to w ogóle...No ale w sumie do takiego chleba to i tak najlepszy ser, szyneczka i wino (i śpiew)!
UsuńMądrze prawisz, mądrze!
Usuńkuchenny bałagan - dziękuję :)
OdpowiedzUsuńwhiness - nic prostszego, jak tylko zrobić taki!
Ola - tak się słada, że jeszcze prawie całe dwa bochenki mam w domu :)
Bo(ro)n Appetit - to prawda, pychaaaaaa!
Amber - a więc Szczęśliwego Nowego Roku :D
Masz rację - chleb jednoczy, zapach chleba koi i jakąś atmosferę domową do domu wprowadza. Uwielbiam, a ponieważ właśnie od dwóch dni mam wreszcie kuchnię i piekarnik, mogę i ja tego doświadczać - z chęcią wykorzystam, tym bardziej, że to taki łatwy przepis, dla leniwych. I do tego odkryłam na dniach czarnuszkę wreszcie, z chęcią dodam :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i dziękuję
Monika
P.S. ja tę porę roku też uwielbiam, to moja ulubiona część rocznego cyklu, te zapachy, widoki, mgły, to jest coś co mnie dobrze nastraja.
Ja to bym chyba umarła bez piekarnika więc wyrazy podziwu! Czarnuszka to jeden z moich ulubionych dodatków, a do tego chleba pasuje idealnie! ;) Radości z jesiennej aury! Pozdrowienia :)
OdpowiedzUsuńhej, ho!
OdpowiedzUsuńNo szacun bo taki chleb upiec, to już coś!!!
Pozdrawiam J
Uwaga, tu mama!
OdpowiedzUsuńNo, jestem dumna, że taki oto chleb wspaniały wypiekasz! Jak powrócisz na łono (domowe) to zażyczę sobie taki chleb na kolację.
Pa! M/a
Był we mnie dylemat: upiec chlebek bananowy o którym pisałyście, czy ten oto ziarnisty..
OdpowiedzUsuńOba ma-ją zalety.
A na dworze wiatr i deszcz. To upiekę oba.:-)
Upiekłam ten chleb i .. wyszedł z pieca ZAKAŁ. No jak Ty to robisz że pełną profeskę wypiekasz??!! Jula
OdpowiedzUsuńByć może blaszki były za małe....albo woda do drożdży za gorąca. Szkoda w każdym razie, bo chleb jest bardzo smaczny. Najchętniej zrezygnowałabym z kupowania pieczywa, ale nie zawsze wszystkie składniki na chleb mam pod ręką. Pozdrawiam!
UsuńWitaj,
OdpowiedzUsuńjuż dawno niczego nie zamieszczałaś, a szkoda bo bardzo lubię was czytać..Może zaproponujecie coś lekkostrawnego bo wczoraj skończyłam cykl chemii i nic nie chce się utrzymać w środku. Tak bym coś zjadła, a nie mam pomysłu żadnego. Jesienne pozdrowieńska. J
Przepraszamy, że tak długo nas nie było. Niebawem powrócimy z nowymi przepisami!
UsuńFajnie, że jest na co czekać. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJ