Po pierwsze muszę się pochwalić, że może mój antytalent nie jest ostateczny - upiekłam dziś chleb i nie jest on w środku surowy, a nawet Dziadek trzy razy powtórzył, że jest bardzo dobry, po czym stwierdził, że jak On mówi, że bardzo dobry, to znaczy, że pyszny! Możecie się więc kiedyś spodziewać przepisu na chleb. Teraz koniec przechwalania i do rzeczy.
Miał być mazurek, miała być pascha, są ciasteczka. Wykonane bardzo rodzinnie wspólnie z Mamą i Tatą, w pośpiechu dekorowane, bo lukier nam strasznie szybko stygł, więc nie do końca kuszą oko, ale smakiem zdecydowanie zadowalają. Oto czego potrzebowaliśmy do ich upieczenia:
- 1 margaryna
- 1 szklanka cukru
- 5 żółtek
- 1 całe jajko
- 1 cukier waniliowy
- łyżeczka proszku do pieczenia
- 1 kg mąki
Strojenie według uznania, ja zawsze robię lukier z cukru pudru i soku z cytryny, tym razem użyliśmy gotowego, ale jak dla mnie narzucił on zbyt szybkie tempo schnięcia i nie dało się ładnie dekorować. Cóż, nie ma co chodzić na łatwiznę. Zresztą smak cytrynowego lukru jest dla mnie najlepszy.
Nie pozostaje mi nic innego, jak życzyć smacznego.
Pozdrawiamy,
M. oraz gościnnie Mama i Tato.
Ja też zawsze robię lukier cytrynowy!!! Ale super!
OdpowiedzUsuńPS. Czyżbyś miała foremki w kształcie baranków? Ale szałowo!
OdpowiedzUsuńMe like it!
OdpowiedzUsuń