czwartek, 20 czerwca 2013

find what you love, and let it kill you!


Dziś oda do masła. Najwspanialszej rzeczy, jaką stworzył człowiek. Za każdym razem, gdy pomyśli się o czymś pysznym, musi to być masło. Ewentualnie w tym musi być masło. Moja miłość do masła jest zupełnie odwzajemniona. Jeszcze nigdy mnie nie zawiodło. Niezależnie od tego, czy robiłam je sama (jako dziecko uwielbiałam robić masło, szczególnie upodobałam sobie końcowe płukanie i wyklepywanie drewnianą łyżką), czy tylko kupowałam, zawsze wiedziałam, że na końcu czeka rozkoszna uczta.

Tym razem masła użyłam, by usmażyć na nim steki jednominutowe, a także zmieszałam je (masło) z drobno posiekaną natką pietruszki, aby póżniej łyżeczkę położyć na każdym z usmażonych steków.
Steki doprawiłam jak przystało na manly man'a jedynie morską solą i świeżo zmielonym pieprzem.
Podałam je na sałacie ze szpinaku i sera brie w dressingu z oliwy z oliwek i octu balsamicznego.
Do tego podałam młode marchewki podsmażone na tłuszczu wytopionym z boczku i duszone w piwie.
Uczta była rzeczywiście wyborna i nawet K., który nie lubi natki pietruszki, z lubością rozprowadzał masło po stekach.

Smacznego życzy M.


3 komentarze:

  1. Droga M!
    To pierwsze, naprawdę udane zdjęcie na Twojej części Bloga! A do tego super smaczny komentarz!!
    Jeśli lubisz masło, to polecam olej z lnu o smaku i zapachu masła. PYYYYCHA! Naprawdę.
    Julia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Znam ten olej, jest super!
    M. kiedy już się obronisz, proponuję, żebyś tu przyjechała i mi gotowała, bo ja nie mam już sił. I czasu. I chcę steki!!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Julio dzięki za miłe słowa i polecenie oleju. Pewnie go wypróbuję, choć ostatnią butelkę oleju lnianego stłukłam zanim zdążyłam ją odkręcić ;-)

    A. ja bym najchętniej gotowała komu się da zamiast bronić mgr :D

    OdpowiedzUsuń