Piszę tu po raz pierwszy, ale nie po raz pierwszy coś gotuję. M. od dawna naciskała, żebym wrzucił coś na qbek, ale nie było ku temu okazji. Teraz jest: po pierwsze nie ma tu nikogo, kto mógłby ugotować za mnie, po drugie jest koniec miesiąca i nie mogę sobie pozwolić na pyszny krem szpinakowy, który serwują na Więziennej.
Przejdźmy do tego co będzie nam potrzebne:
- garść (albo półtorej) makaronu pełnoziarnistego penne
- filet z kurczaka
- 4 łyżeczki pesto z bazylii
- kubek (~125 ml) jogurtu naturalnego
- 2 ząbki czosnku (bez niego ta potrawa nie ma sensu)
Od 7 minut zastanawiam się co mógłbym tu napisać, co by wydłużyć przepis, a przez to uczynić go 'poważniejszym', ale nie przychodzi mi nic sensownego do głowy, więc przejdę do rzeczy. A! Może dodam tylko, że w tym daniu nie występuje nic, na co nie godziłby się pan Montignac.
Gotujemy makaron w małej ilości wody - dzięki temu indeks nam nie skoczy :) Równolegle, na sąsiednim palniku, podsmażamy mięso pocięte w kostkę - nie wiem czy używanie tłuszczu do smażenia wpłynie na smak, ja nie używałem i patelnia nie narzekała. Tuż obok, np. na blacie, będziemy zajmować się najtrudniejszą częścią tego dania - sosem.
Do blendera wrzucamy pesto, jogurt i czosnek - wszystko razem miksujemy, ale umiejętnie! Żeby dostosować konsystencję do swoich preferencji można dodać jogurt/mleko. Na koniec dodajemy mieszankę przypraw: pieprz, chili, sól, kolendra (oczywistym jest, że bez tego potrawa ta nie ma sensu).
Po przygotowaniu sosu mięso powinno już być usmażone, a makaron powinien już przechodzić w stan Al dente. Zalewamy zatem kurczaka sosem i dusimy przez około 7 minut. Jeśli wszystko poszło po naszej myśli, w kuchni powinien unosić się bardzo przyjemny zapach.
W przepisie nic więcej się nie dzieje, ale przyrzekam, że danie to jest bardzo smaczne!
Nareszcie!
OdpowiedzUsuńCieszę się bardzo, że moje naleganie przyniosło efekt. Wygląda pysznie, tylko obrazek za mały, żeby zobaczyć, co stworzyłeś z ząbków czosnku... albo wzrok mój zbyt słaby ;-)
Po wylizaniu wszystkich garnków i miseczek z czekoladą i masą z mascarpone nie mogę już patrzeć na słodycze, więc niezmiernie cieszy nie widok powyższego dania!!! Ale, ale... O ciastach nie można zapominać, więc przypominam o obiecanym konkursie na mazurek (tak, może być też pascha:). Ten mojego wyrobu opublikuję chyba dopiero po świętach, bo na razie praca wre. rzucam rękawicę wyrobnikom mazurków i ostatnie łapczywe spojrzenie na tego kurczaka!!!
OdpowiedzUsuńa mogą być to ciasteczka ostatecznie, bo znana z mojego antytalentu do pieczenia rzeczywiście obiecałam spróbować sił z paschą, ale pan dziekan pokrzyżował mi plany i skończyło się na ciasteczkach...już nawet zdjęcia zrobiłam ;-)
OdpowiedzUsuńMogą, mogą! czekamy
OdpowiedzUsuńA ja mam quazi-mazurka, a poza tym zdjęć nie robiłam, bo pomyślałam, że po co ktoś ma mi zazdrościć pyszności Wielkanocnego stołu... wracając do makaronu to sama niedługo się skuszę na przygotowanie owego! No i świąteczne pozdro dla wszystkich wiernych czytelników tego bloga!:D
OdpowiedzUsuń