czwartek, 10 maja 2012

W naszej małej kuchni


Było tak: wczoraj głodna A. pozbawiona wszelkiej nadziei na ciepłą strawę w smętnym nastroju wróciła do domu, dzierżąc w dłoniach puste pudło po torcie. "Kiedy to ostatni raz jadłam obiad, który nie byłby bułką z serem?"- po drodze raz po raz A. zadawała sobie to pytanie. Miejmy nadzieję, że w myślach. 
W tym samym czasie J. na podobieństwo Rachel Khoo zabunkrowała się w maleńkiej - ku wielkiemu jej zdziwieniu- krakowskiej, a nie paryskiej kuchni, przywdziała fartuch i przygotowywała lawendowego kurczaka.
Jaki jest morał z tej historii? A. miała co jeść! Oraz taki, że trzeba odmaczać formę do zapiekania po pieczeniu kurczaka w miodzie, bo nie chce się domyć. 
PS. Kurczak ten wcale nie jest za słodki i wbrew początkowym obiekcjom A. lawenda świetnie do niego pasuje! Jest git!


Lawendowy kurczak Rachel Khoo:
5 części z kurczaka 
starta skórka i sok z połowy cytryny
łyżka suszonej lawendy
2 łyżki miodu
sól, pieprz, chilli, świeży tymianek
Kurczaka posolić i wstawić na godzinę do lodówki. Do miski wsypać roztartą lawendę, dodać skórkę i sok z cytryny, miód i przyprawy, dodać kurczaka i natrzeć go marynatą. Odstawić do lodówki na około 3 godziny. Nagrzać piekarnik do 200 stopni, włożyć kurczaka i piec przez ok. 40 minut. Podczas pieczenia najlepiej obracać kawałki kurczaka tak, żeby skórka była rumiana ze wszystkich stron. 
Smacznego życzą J. i A.! 


1 komentarz:

  1. no... jaka pyszna odmiana! dziś bułki z serem nie było. i po takim daniu pewnie często już nie będzie.

    OdpowiedzUsuń