Nie jest kolorowo - chociaż A. skończyła już sesję i pozostało jej tylko bronić swojego licencjatu jak Częstochowy, to jednak J. okopana książkami w swoim małym pokoiku zadaje sobie pytanie o sprawiedliwość na tym ziemskim padole, w między czasie ostatkami sił próbując zmierzyć się z jarzmem nauki. Jednak nastała noc Kupały i J. powiedziała sobie dość a A. jej przyklasnęła. Nigdy nie wiadomo, co się robi w noc świętojańską, więc najpierw próbowałyśmy szukać kwiatu paproci, a potem powędrowałyśmy nad Wisłę. Spojrzałyśmy w jej toń i zrozumiałyśmy, że pisane jest nam jedno, nie tam jakieś śluby i biby, tylko beza Powłowej.
Oto i przepis:
5 białek
szklanka cukru pudru
łyżeczka octu winnego
śmietanka 30%
truskawki
Białka ubijamy na pół sztywno i dodajemy, ciągle ubijając, po łyżce cukru, aż piana stanie się lśniąca i sztywna. Na pergaminie formujemy z masy okrągłą bezę i pieczemy,, a właściwie suszymy, w 130 stopniach przez ponad godzinę. To jednak tylko teoria, bo nasza beza piekła się ponad dwie godziny i nadal była trochę surowa w środku. Jak widać - nie jest idealna, ale była niezmiernie smaczna. Na wierzch położyłyśmy ubitą śmietankę z odrobiną cukru pudru i truskawki.
P.S. Przeczytałyśmy, że warto do bezy dodać łyżkę mąki ziemniaczanej i suszyć ją w 100 stopniach nawet do 4 godzin. Wtedy z pewnością będzie imponująca.
Smacznego życzą J. i A.!
ale niesamowite! przed chwilą to śpiewałam i kazałam K. włączać!!! nasze myśli się zsynchronizowały!!! :D
OdpowiedzUsuńno i K włączył. Ja natomiast myślałem o truskawkach, ale M się nie zsynchronizowała i truskawek nie było :(
OdpowiedzUsuńSynchroniczność.... jakie to jungowskie! No ale teraz to powoli czas się z truskawkami pożegnać...
OdpowiedzUsuńkupiłam przecież następnego dnia i nie jadłeś!
OdpowiedzUsuń