Dnia pierwszego zalaliśmy 0,5 kg ciecierzycy wodą o temperaturze pokojowej do poziomu 1 cm powyżej ziarenek. Najlepiej moczyć ją całą noc.
Następnego dnia odsączyliśmy soczewicę i poszliśmy na kawę, kawa przeciągnęła się do obiadu, obiad do podwieczorka i nie było już miejsca na falafel. Postanowiłam więc jedynie zmiksować ciecierzycę z przyprawami (solą, pieprzem, jedną cebulą, czosnkiem, chilli i kolendrą), a kulki usmażyć następnego dnia.
Następnego dnia miałam jednak zajęcia do 18.30 i po powrocie do domu nie chciało mi się już nic, więc K. dzielnie wylał na patelnię prawie cały olej, który mamy w domu i usmażył kuleczki.
W końcu, dnia ostatniego, zaprosiliśmy na obiad Piętaszka i nie można już było się migać od zrobienia całości. Ja więc zawijałam, a Piętaszek robił zdjęcia.
Wspólnie wykonaliśmy również sos z jogurtu, majonezu, dużej ilości czosnku, oregano, soli i pieprzu.
Całość przepyszna. Placki tortilli niestety kupione w Lidlu, ale następnym razem skuszę się na zrobienie pity.
Pozdrawiamy i życzymy smacznego.
M., K. i Piętaszek.
Pozdro szejset! Fajnie macie na chacie! My nie mamy w domu światła, więc na razie nie możemy robić zdjęć, ale może kiedyś coś z tym zrobimy...
OdpowiedzUsuń