W zeszłym roku zainicjowaliśmy działalność naszego bloga sporządzeniem szalonej liczby pączków, ale na tym jednocześnie zakończył się karnawał. Kiedyś chodziliśmy na szkolne bale przebierańców (ja zawsze chciałam być wróżką, ale zdarzało mi się też być Pocahontas lub krakowianką - ble!), potem były gimnazjalne dyskoteki, na których niektórzy brylowali towarzysko, a inni podpierali ściany z zażenowaniem i spode łba obserwując taneczne wyczyny bardziej rozrywkowych kolegów. To już szczęśliwie minione czasy. Od kilku lat czas karnawału to dla nas tylko i wyłącznie czas sesji. Dzisiaj jednak odwiedziła mnie babcia przynosząc kopiasty półmisek faworków, co przypomniało mi o tym święcie!
Babcia nie umiała przytoczyć z głowy przepisu na chrusty, ale poleca dodawać do nich wino zamiast spirytusu albo octu. Jednak jeśli nie mogę podzielić się z Wami przepisem, to podzielę się moją - jakże rozległą - wiedzą na temat karnawału.
Pokrótce - bo i tak się już za bardzo rozpisałam. Najpierw była Grecja i roztańczony orszak Dionizosa, potem rozpustny Rzym i święto Saturna - Saturnalia. W średniowieczu, które wydaje się nam takie religijne i kojarzy się bardziej z chorałami gregoriańskimi niż z szaloną zabawą, na czas karnawału świat stawał na głowie. Co ciekawe - karnawałowe święta błaznów swoją genezę miały w środowiskach zakonnych. Młodzi subdiakoni upojeni winem wsiadali na wozy i taczki, by wyruszyć do miasta i, zachowując się w iście karnawałowym duchu, obrzucać obywateli wyzwiskami, ale także błotem czy ekskrementami...
Co zaś do samych faworków - to powstały, jak na karnawał przystało w wyniku przypadku. Ze strony Polska Gotuje dowiadujemy się, że nieuważny cukiernik wrzucił kiedyś do gorącego tłuszczu wąski pasek ciasta pączkowego, które po usmażeniu wyglądem przypominało wstążkę (z francuskiego - faveur).
Smacznego karnawału życzy A.! I obiecuje jeszcze kiedyś dodać przepisy na karnawałowe dania.
ilustracja za: W. Mezger, Obyczaje karnawałowe i filozofia błazeństwa, Dialog 2001 nr 3, s. 134.
już się przestraszyłam, że karnawał się skończył, a ja nic o tym nie wiem ;-) kiedy kończycie tę sesję przeklętą?
OdpowiedzUsuńnie, no karnawał się jeszcze nie kończy! a sesja się kończy dla nas w okolicach 9, 10...
OdpowiedzUsuńfajny post!
OdpowiedzUsuńdla mnie - od pięciu lat już nie studentki oraz od dłuższego już czasu ateistki - karnawału wcale nie zauważam, zauważam tłusty czwartek dzięki dzikim tłumom pod cukierniami.
ale faworki lubię
Monika
mój informator z miasta S. donosi, że gdyby znaleźli się chętni na to, żeby w przyszłym tygodniu zrobić powtórkę z zeszłorocznego smażenia pączków, to on tą inicjatywę nie tylko błogosławi, ale też sponsoruje ;)
OdpowiedzUsuń