Poszukiwania zaginionych wakacji ciąg dalszy. M. i K. chyba w tej chwili są w Kopenhadze, moja mama właśnie dzisiaj wylądowała w Grecji, zaś J. (wyjątkowo okrutnie:)) wciąż wspomina swoje tegoroczne włoskie wojaże. Ja zaś nadal siedzę w domu, z czego można łatwo wysnuć wniosek, że nigdzie nie wyjechałam. Jednak taki wniosek może być zbyt pochopny! Otóż dzisiaj - z racji wolnego dnia - udałyśmy się z J. na tzw. "wycieczkę za miasto".
Tak wygląda "zamiasto":
Była to podróż cokolwiek absurdalna. Wsiadłyśmy bowiem do pociągu, którym zazwyczaj dojeżdżamy do Wrocławia, ale tym razem czas naszego przejazdu wyniósł niecałe 8 minut. Wysiadłyśmy więc na pierwszym przystanku. Na wsi! Można w takim razie powiedzieć, że odbyłyśmy prawdziwą wycieczkę. W poczet atrakcji weszło oglądanie ogródków we wsi, spacer nad jeziorem, opalanie się, spożycie suchego prowiantu i lemoniady lawendowej, gra w fałszywe frisbee, zwane przez niektórych "bingo" oraz wspomnienia z czasów podstawówki.
W związku z podstawówką przypomniało mi się, że w owych czasach, przynajmniej w mojej szkole, panowała moda mówienia "bez sera" zamiast "bez sensu". Nie wiem skąd to się wzięło, ani czemu służyło, ale niechybnie można to odnieść do mojego dzisiejszego ciasta.
Z okazji wolnego dnia obiecałam tacie, że upiekę mu sernik, a że - jak wiadomo - nie przepadam za sernikami, postanowiłam zainspirować się naszą dzisiejszą wycieczką, a właściwie opowieściami podstawówkowymi i upiec sernik bez sera. A właściwie ciasto jogurtowe.
Przepis na sernik bez sera:
200 g ciasteczek owsianych
2 łyżki masła
2 duże kubki jogurtu greckiego (ja kupiłam firmy Bakoma)
3 jajka
1 szkl. cukru
1,5 łyżki mąki ziemniaczanej
Na polewę:
50 g czekolady (ja miałam w domu tylko gorzką, a wszystkie sklepy zamknięte...)
1 duża łyżka masła
3 łyżki cukru pudru
chlust wody różanej (lub kilka kropel olejku różanego)
Jogurty wylewam z kubeczków na sitko wyłożone gazą. Sitko to umieszczam na misce lub garnku i wstawiam do lodówki na całą noc. Rano wylewam wodę z miski i z radością zauważam, że na sitku znajduje się jogurtowy ser! Przystępuję do robienia "sernika".
Ciasteczka i masło wrzucam do malaksera, miksuję i masą tą wykładam dno tortownicy, które uprzednio wysmarowałam tłuszczem. Następnie do malaksera wrzucam jogurt, wsypuję cukier i mąkę oraz wbijam jajka i miskuję na gładką masę. Masę tę wylewam na ciasteczkowy spód. Piekę ten specyfik przez 2 godziny (właściwie 1 godz. 40 minut) w 150 stopniach.
Przygotowuję polewę. Wszystkie jej składniki wrzucam do miski i roztapiam w kąpieli wodnej lub w mikrofalówce na niskich obrotach. Polewam gotowe ciasto i podaję do popołudniowej herbatki wakacyjnej!
A jednak są wakacje!
Smacznego życzy A.!
Ależ zgrabnie połączona historia z podstawówki z przepisem na deser!
OdpowiedzUsuńP.S U mnie w podstawówce też się tak mówiło! :D
Beata, cieszę się, jak zwykle, że podobają Ci się nasze - jakże często bezsensowne - historie:) A więc niech żyje podstawówka i sernik bez sera!
Usuńale czad - musi byc bardzo kremowy... mniam
OdpowiedzUsuńhttp://sierotkamarysiawkuchni.blogspot.com/
zamiasto fajne
OdpowiedzUsuńale sernik jeszcze bardziej
Jagienka, rzeczywiście jest ten "sernik" kremowy. Ale po odstaniu przez jeden dzień robi się jeszcze lepszy.
OdpowiedzUsuńAsieja, no - to nasze zamiasto jest na prawdę fajne. Następnym razem na wycieczkę zabiorę sernik i już wszystko będzie wspaniałe!
Uwielbiam ten sernik,ja kupuję w Lidlu jogurty greckie bo do sernika są świetne.
OdpowiedzUsuń