W dzieciństwie co roku na urodziny babcia piekła dla mnie tort orzechowy. W tym roku postanowiłam upiec go sama, jak zapewniałam już podczas wakacji (tu). Mój urodzinowy wypiek nie wpasował się w moją bogatą tradycję urodzinowych niewypałów, wśród których znajdowały się: czekoladowa jajecznica (tort Pavlovej), tort Sachera twadry jak kamień, czy parfait tak słodkie, ze przyprawiało o mdłośći. Zachęcona niebywałeym sukcesem, postanowiłam upiec ten tort również na święta. Uznałam, że orzechy to smak typowo świąteczny i można tort ów okrzyknąć nową tradycją. Pasuje on bardziej do kaczki z jabłkami w pierwszy dzień świąt, niż do barszczu i karpia, bo na Wigilię obowiązkowo musi być sernik. Ale podany po świątecznym obiedzie wydaje mi się deserem w jakiś dziwny sposób ziemiańskim, bogatym, tradycyjnym i totalnie polskim. Nie wiem dlaczego.
Życząc WESOŁYCH ŚWIĄT, przesyłam więc przepis na tort:
Przepis na ciasto zaczerpnęłam stąd. Po upieczeniu i ostygnięciu przekroiłam go nitką, tak jak mnie nauczyła J. Potem placki nasączałam alkoholem (nalewką pigwową), przełożyłam i ozdobiłam kremem, który zrobiłam z przepisu Lucyny Ćwierciakiewiczowej (z pamięci):
3 łyżki kawy
50 ml wody
8 łyżek cukru
150 g mielonych orzechów włoskich
300 g masła
Kawę wsypać do wody, dodać 4 łyżki cukru. Zagotować. Podgrzewać aż napar stanie się syropem.Utrzeć masło z pozostałym cukrem. Dodać orzechy i syrop kawowy. Dodawać jeszcze cukier puder do smaku, jeśli masa jest za mało słodka.
Smacznego życzy A.!
Smakowitość! Wesołych!
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńDziękujemy, również Wesołych!!!
OdpowiedzUsuńNo no, jak z przepisu Lucyny to musi być pyszny :) Ubawiły mnie Twoje opisy świątecznych niepowodzeń kulinarnych ;)
OdpowiedzUsuń