sobota, 10 grudnia 2011

gdy kota nie ma....


Pozostawiona sama sobie na niemal cały weekend, z perspektywą poniedziałkowego "wrednego" kolokwium postanowiłam umilić sobie piątkowy zimowo-jesienny wieczór. Nic innego jak tylko gorąca kąpiel, gorące kakao i gorący cobbler nie chciało mi przyjść do głowy (może jeszcze poza filmem z Robertem Downey Jr.). Postanowiłam więc po powrocie z uczelni jak najprędzej zrealizować wszystkie pozycje z listy, poczynając od deseru.
Niestety letnie owoce można teraz dostać jedynie w wersji zamrożonej, ale dla mnie, entuzjastki zamarzniętych owoców, to żaden problem. Wykorzystałam więc jabłka ze słoików, które Babcia zrobiła na zimę, czereśnie podobnego pochodzenia i wiśnie z mrożonki. Owoce obsypałam cynamonem i zalałam ciastem: dwie łyżki masła roztopiłam z łyżką cukru, następnie do nich dodałam  dwie łyżki mleka, jedno jajko i 4 łyżki mąki.
Zapiekanie całości trwa około 15 minut w temperaturze 150 stopni. 
Smacznego życzy M.

8 komentarzy:

  1. no pyszności,
    a ta poniższa chatka z piernika, choć nie komentowałam (ale to chyba dlatego, że słów mi zabrakło) - jest boska!!! Podziwiam Cię bardzo.

    Pozdrawiam gorąco jak ten gorący cobbler i gorące kakao

    Monika
    www.bentopopolsku.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. ale chatka to nie moje dzieło ;-)
    natomiast słowa pochwały za cobbler przyjmuję z radością i dziękuję ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Przed wrednym kolokwium trzeba pokrzepic sie czyms pysznym!

    OdpowiedzUsuń
  4. Już dawno chciałam coś takiego zrobić. Dobrze, że mi przypomniałaś. Pychota!

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo proste, a smakuje i wygląda przepysznie! ;)

    Zapraszam:
    www.amatorskiegotowanie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. No właśnie, gdy kota nie ma, to robisz takie dobroci...

    OdpowiedzUsuń
  7. jakby Kot mnie nie zostawił, to też by zjadł ;-)

    OdpowiedzUsuń